Niesamowite odkrycie
Jest wczesny
ranek, siedzę w salonie w milczeniu wraz ze swoimi bliskimi. Jestem zmęczona
jednak nie byłam w stanie zasnąć z myślą że za kilka godzin umrę. Nie wiem co
jest po śmierć jednak zbytnio się nie kwapię , aby się tego dowiedzieć, jednak
to i tak nastąpi i to szybciej niż bym chciała.
Wszyscy
siedzimy w zamyśleniu starając się wymyślić jakiś mądry plan działania. Z
pewnością normalnie pokazała bym swoje myśli Aro lub zrobił by to mój tata.
Jednak będzie tam ten nowy i wszystko zmieni. Wkurza mnie on. Nie wiem kim jest
i czego ode mnie chce, co ja mu zrobiłam że zsyła na mnie śmierć. To wszystko
jest strasznie pogmatwane. Najgorsze jest w tym wszystkim to że wszyscy chcą iść
ze mną, mnie bronić…znowu. Jednak ja na to nie pozwolę jeśli pojawią się tam ze
mną to zginą. Kiedy o tym pomyślę mam ochotę się rozpłakać. Jednak jestem silna
i nie pozwolę na to.
-Która
godzina?-zapytałam przerywając już za długo trwającą ciszę
-Szósta-odpowiedział
mi Jasper głosem nie wrażającym żadnych uczuć i znów zapadła cisza. W pokoju znowu
było słychać jedynie ciche i szybkie bicie mojego serca.
Niemalże bezdźwięczna
cisza ciągnęła się dla mnie w nieskończoności nie mogąc jej wytrzymać i
musiałam się zapytać o cokolwiek aby nie oszaleć.
-Która
godzina?- to jedyne pytanie które przyszło mi do głowy. Nie miałam siły na
bardziej oryginalne pytanie
-Prawie siódma-
znów ten sam beznamiętny głos Jaspera mi odpowiedział
-Alice o
której mają przyjść?-zapytałam ciotki która siedział przytulona do swojego męża
z wzrokiem wbitym w jego dłoń
-Już
niedługo, powinniśmy się przygotować, musimy zaczekać na tej samej polanie
gdzie ostatnio- Jej głos był ożywiony i było widać zawzięcie na jej twarzy
-Wy
zostajecie…ja idę- wstałam i podeszłam w stronę mamy aby się przytulic do niej
na pożegnanie.
-chyba
żartujesz nawet nie wiesz jak wielka ochotę mam oderwać komuś głowę…np.
Aro-Emmett wyszczerzył swoje białe i równiutkie ząbki w uśmiech którego nie
dało się nie odwzajemnić nawet w takim momencie.
Po zaledwie sekundzie
byłam otoczona przez moją rodzinę.
-Wiecie że
idziemy na śmierć prawda?-musiałam być pewna że wiedza co robią
-kochamy cię
i jesteśmy gotowi umrzeć za ciebie-odezwała się Esme
-Ness czemu
ty masz takie ponure myśli przecież nikt nie zginie wrócimy tu wieczorem i
będziemy się jeszcze z tego śmiać- ponownie Emmett zabrał głos. Jednak po
chwili znów się uśmiechną i powiedział-No na pewno nikt z nas nie zginie
.-wszyscy zgodnie kiwnęli głowami i ruszyliśmy w stronę drzwi.
Niecałą
minutę zajęło nam dotarcie na wyznaczone miejsce i ustawienie się pozycji do
walki. Wszyscy się nieco ocknęli i zaczęli prowadzić rozmowy na temat taktyki
ataku. Alice właśnie kończył swoją wypowiedz kiedy nagle umilkła a jej oczy
zaszły mgłą. Kiedy już do nas przemówiła myślałam że mama również jak Esme po prostu zemdleją, ale nie mogły, moje nogi zrobiły
się miękki jak z waty i byłam przerażona.
-Widziałam
jak zabijają Nessie-zapanowała cisza
Po chwili
kiedy się otrząsnęłam zapytałam
-Jesteś tego
pewna?-nic nie odpowiedziała jedynie kiwnęłam głową, ale i tak po chwili
wyszeptała
-Tak samo
jak zabija nas wszystkich że ci pomagaliśmy-kiedy usłyszałam jej słowa nie
wytrzymałam i po moim policzku spłynęła łza a zadnią kolejne. Właśnie do mnie
dotarło że niema dla nas ratunku i jesteśmy skazani na śmierć. Upadłam na
kolana i zasłoniłam twarz dłońmi. Nie wiem nawet kiedy podeszła do mnie mama
ale na ramieniu poczułam jej chłodną dłoń i zaraz obok mnie klęknęła obejmując
ramieniem.
-Kochanie
nie martw się wszystko się ułoży-wyszeptała mi do ucha
-Nic się nie
ułoży, jesteśmy skazani na śmierć….!-wykrzyczałam wyrywając się z objęć mamy- i
to wszystko przeze mnie-stanęłam na równych nogach i odwróciłam twarz do
pozostałych
-Idźcie
stąd! Nie chce abyście poświęcali życie dla mnie to niema sensu…słyszycie
wynoście się!-krzyczałam na „ludzi” których tak bardzo kocham. Wszyscy się we
mnie wpatrywali jedynie tata z dziadkiem wymienili spojrzenia.
-Carlisle…ale
to szaleństwo ona nie da sobie rady-powiedział tata
-A mamy inny
wybór Alice widziała jej śmierć to jest ostatnie wyjście…-przerwałam dziadkowi
-Do jasnej
cholery czy morze mi ktoś wytłumaczyć o co wam chodzi?-nie dość że miałam
kilometrowego doła to jeszcze jakieś zagadki
-Ja nie
wiem- powiedziała mama. Również takie same odpowiedzi zyskałam od Rosali,
Emmetta, Jaspera i Alice.
-Ness są na
świecie rzeczy o których nawet ty nie wiesz-odezwał się Carlisle
-Typu? A w
sumie nie ważne lepiej idźcie z tond bo za dziesięć minut będą tu Volturi i
będą chcieli was zabić.-przestało mi zależeć i tak nie ma dla nas ratunku.
-Elfy mówi
ci do coś?.-niby co teraz tatę więziło na bajki
-Przestań i
co z tego że elfy małe zaczarowane stworki mieszkające w kwiatkach.-zaczęłam
się bać
-I tu się
mylisz Elfy istnieją i to nie są takie stworzenia o których ty myślisz-zabrał
głos Dziadek
-Możesz
skończyć z tymi zagadkami?!-krzyknęłam, pierwszy raz w życiu podniosłam głos na
Carlisla
-Tak ale
chodzicie za mną
-NIE zaraz
przyjdzie Aro jak mnie nie będzie zacznie szukać was.
-Dziewczyno
ja ci chcę uratować życie!-krzyknął Carlisle
-Szybko bo
oni już nadchodzą –odezwał się Alice za moimi plecami. Nie myśląc wiele
pobiegłam za dziadkiem i ojcem, a reszta za nami.
Biegliśmy
długo i bez wytchnienia przez cały czas znajdowaliśmy się w lesie. Mijaliśmy dobrze
mi znane drzewa krzewy, głazy jednak nadal nie wiedziałam gdzie zmierzamy. Często
przychodziłam tu polować i znak każdy zakątek tego lasu więc nie wiem gdzie ciągnął
mnie dziadek i tata tu nie ma nic ciekawego, a na pewno nie miejsce na
kryjówkę. Mijaliśmy kolejne dobrze znale
mi miejsca aż przekroczyliśmy rzekę i stanęliśmy na polanie u podnóża gór. Nie
była to duża polana jednak na środku rosło wielkie drzewo o czerwonych liściach
które nigdy nie opadały. Zawsze bardzo mnie ciekawiło gdyż w jego korze były wyrzeźbione
twarze wyglądająca jak by płakały krwią bo w miejscach oczu były głębsze
zagłębienia i wypływała z stamtąd czerwona żywica. Tuż pod drzewem był mały stawik
z wiecznie spokojna taflą wody. Omijałam to miejsce bo w pewnym sensie mnie przerażało
jednak nie tak bardzo jak obecna sytuacja. Nie byłam pewna co chce zrobić
Carlisle że mnie tu przyprowadził. Dziadek podszedł do drzewa i…przeszedł obojętnie
obok niego nawet nie spoglądając na nie, a ja odetchnęłam z ulgą. Jednak była
rzecz która zdziwiła mnie jeszcze bardziej, a mianowicie to że podszedł do
ściany góry i delikatnie przejechał dłonią po powierzchni skały. Odwrócił się do
mnie i reszty rodziny twarzą i powiedział
-To tu-i przymkną
powieki
-O co
chodzi?-zapytałam bo nie wiedziałam co się dzieje czy oni oszaleli
-Ness nie
mamy zbyt wiele czasu, więc posłuchaj mnie dobrze-powiedział tata podchodząc do
mnie- istnieje coś takiego jak świat równoległy i ty teraz tam przejdziesz.
Trafisz do Śródziemia mogę ci obiecać że na pewno Volturi cię tam nie znajdzie,
to jest pewne. My nie możemy z tobą tam iść musisz sama. Kochanie pospiesz się
bo zaraz nas znajdą-patrzyłam tacie prosto w oczy osłupiona tak samo jak
wszyscy z resztą. Nie wiedziałam co powiedzieć ani co mam zrobić więc jedynie kiwnęłam
głową i rzuciłam się naszyję ojcu
-Tato dziękuje
ci za wszystko tylko jak mam się dostać?-wyszeptałam przez łzy
-Carlisle-powiedział
jedynie a dziadek znów staną obok ściany i powiedział coś bardzo dziwnego w nieznanym
mi języku, a na kamieniu pojawił się łuk ozdobiony liśćmi bluszczu i róża na
środku otoczoną gwiazdami. Ojciec pchną płytę a mym oczom ukazał się długi
ciemny tunel.
-idą!-krzyknęła
Alice z moimi plecami a ja odwróciłam się i podbiegłam przytulając każdego po
kolei, podeszłam do drzwi i powiedziałam do wszystkich
-Dziękuję i pamiętajcie
że was wszystkich strasznie kocham….wrócę niedługo-było mi ciężko mówić przez
łzy.
-Szybciej- krzyknęła
mama, i wbiegłam w ciemna otchłani nie wiedząc co mnie spotka na drugim końcu
korytarza. Za plecami jedynie usłyszałam przesuwającego się kamienia i głos
Carlisla.
-Jest tam
Elf winny mi przysługę pytaj o Tha…..- o kogo? Nie zrozumiałam imienia jednak
mam nadzieję że dam sobie radę
Ciemność ciągnęła
się przede mną, a ja byłam coraz słabsza ze zmęczenia i od płaczu kiedy nagle…
Witam wszystkich…jeśli w ogóle ktoś jest
No i jest rozdział drugi po bardzo długiej przerwie. Mam nadzieje
że się wam podoba oczywiście jeśli nie to ja zrozumiem.
Zapraszam do komentowania, bardzo mi na tym zależy :D
Pozdrawiam
Elfka
Warto było czekać! Boskie :* Świetny pomysł z tym przeniesieniem do Sródziemia i z Elfami. Bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy :D
Pozdrawiam bardzo serdecznie :*
P.S. Twoja ulubiona postać z Gry o Tron to...?
Hmm…z całą pewnością Jon Snow kiedyś lubiłam Joffreya ale to w książce bo potem to nie mogłam się doczekać kiedy w końcu zabiją tą sukę. A twoja?
UsuńPs. Alice to Elfka XD
UsuńCud miód i maliny XD Cudowny rozdział!!Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! :)) Czekam już na kolejny:)!!!Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy ??; Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń